I. Poznawać Krew Chrystusa
1. Język Krwi
Mówiąc o Krwi Chrystusa mamy zawsze na myśli samego Jezusa, drugą Osobę Boską, która przyjęła Ciało i Krew i stała się człowiekiem; Zbawiciela, który przelał Krew dla zbawienia świata; siedzącego po prawicy Ojca zmartwychwstałego Pana, który przyjdzie jako Sędzia na końcu świata. Krew Chrystusa stanowi jeden z najmocniejszych znaków objawiających wszechmoc i miłosierdzie Boże. Z tego względu właśnie ten realistyczny symbol daje także nam możność odpowiedniego wyrażenia naszej wdzięczności i uwielbienia Boga.
Chrystus, Pośrednik między Bogiem a ludźmi, mówi do nas językiem swojej Krwi. Przygotowany przez zwyczaje i rytuały Starego Testamentu Zbawiciel i Nauczyciel ludzi wyraża i podsumowuje w symbolice swojej Krwi to wszystko, o czym zaświadczyły już Jego słowa i czyny: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).
W ofierze Krwi Pan ukazuje się jako Wybawca Izraela i ludzkości. Jego Krew wyraźnie mówi, gdzie należy szukać Nowego i Wiecznego Przymierza między Bogiem a ludźmi. Krew Chrystusa stanowi przecież także zadośćuczynienie za grzechy ludzkości4. Ona zawsze jest obrazem Zbawiciela, który z miłości do nas oddał swoje życie, abyśmy mogli cieszyć się udziałem w życiu wiecznym.
Kiedy więc szukamy Krwi Jezusa pozwalając temu symbolicznemu językowi Biblii w modlitwie i rozważaniu przeniknąć nasze serce, pragnąc, aby nadała kształt naszemu życiu i uzdolniła nas do godnej odpowiedzi, szukamy i wypatrujemy nie czego innego, jak właśnie życia Boga, jak Boga samego.
2. Rodzaje obecności Krwi Chrystusa w świecie
Gdzie wszakże odnajdziemy Boga? – Bóg jest wszędzie, tak więc wszędzie też obecny jest Chrystus zmartwychwstały, który w swym Bóstwie i uwielbionym człowieczeństwie przebywa z Ojcem. Bóg ukrywa swą obecność przed nami, abyśmy Go szukali. Potem objawia się nam, by okazać i podarować nam swoją miłość.
I ponownie ukrywa się, żeby miłość w nas rosła i umacniała się przez szukanie. Ukrywanie i okazywanie swej obecności to gra miłości Bożej.
Najpełniej zaś swą miłość wyraził Bóg w Krwi swego Syna: „Temu, który nas miłuje i który przez swą Krew uwolnił nas od naszych grzechów… Jemu chwała i moc na wieki wieków” (Ap 1,5). A gdzie w naszych czasach możemy spotkać życiodajny strumień Bożej miłości? Gdzie obecna jest Krew Chrystusa we współczesnym świecie? Wyróżniamy trzy rodzaje obecności Krwi Chrystusa.
– Obecność fizyczno–historyczna; myślimy o Krwi, którą Jezus z Nazaretu w określonym miejscu i czasie przyjął z łona Dziewicy Maryi, aby Ją potem przelać jako wyraz miłości i ofiary.
– Obecność liturgiczno – sakramentalna; Krew, którą Jezus ofiarował uczniom w postaci wina podczas Ostatniej Wieczerzy, a która w każdej Mszy świętej uobecnia się na ołtarzu i jest przy nim spożywana; to Krew Chrystusa, którą w duchowy sposób przyjmujemy we wszystkich sakramentach jako strumień życia w Mistycznym Ciele.
– Ponadto wyszczególniamy trzeci rodzaj obecności Krwi Chrystusa szczególnie istotny dla naszej duchowości. Podczas gdy nie możemy już doświadczyć fizyczno–historycznej obecności Krwi Chrystusa, a obecność liturgiczno–sakramentalna związana jest z pewnymi określonymi znakami, osobami i uroczystościami, trzeci rodzaj dostępny jest każdemu człowiekowi o każdym czasie, jeśli tylko otwiera się on na wiarę. Chodzi o Krew Zmartwychwstałego Chrystusa, która przenika i spaja cały wszechświat. Dlatego można ją nazwać obecnością mistyczno–uniwersalną.
3. Grzech i cierpienie a Krew Chrystusa
Krew Zmartwychwstałego przenikającą swą mistyczną obecnością cały wszechświat spotykamy przede wszystkim w cierpieniu. Kiedy Jezus w swoim opuszczeniu na krzyżu wołał do Ojca, kiedy doszedł do szczytu swej męki, doświadczył, jak mówi św. Jan od Krzyża, „ciemności duszy”, ponieważ przyjął na siebie całe cierpienie świata.Używając symbolu Krwi możemy powiedzieć: kiedy Chrystus oddał na krzyżu ostatnią kroplę Krwi, aby obdarzyć ludzkość miłością i życiem Bożym, wówczas obmył w Niej całe cierpienie świata, każdy grzech i upadek, każdą niesprawiedliwość, samotność, wątpliwość, klęskę… W ofierze życia urzeczywistnionej krwawą ofiarą krzyża uświęcił cały świat poprzez swą nową Boską obecność. Od śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, od chwili przezwyciężenia grzechu przez dzieło zbawienia, kiedy cierpienie stało się wyrazem Bożej miłości, śmierć, grzech i cierpienie nabrały nowego znaczenia: stały się zwiastunami i nośnikami życia, ponieważ zostały zanurzone w Krwi Chrystusa.
Gdziekolwiek napotykamy ból fizyczny lub duchowy, nędzę, niesprawiedliwość czy grzech, kiedykolwiek stajemy wobec dręczącego pytania „dlaczego?” – wszędzie tam spotykamy Chrystusa w Jego Krwi. Ta Krew Zbawiciela – w Zmartwychwstałym przenikająca cały wszechświat – w cierpieniu świata znajduje tabernakulum, miejsce spotkania z człowiekiem i adoracji. Stamtąd pragnie przenikać mocą wiary, nadziei i miłości do naszego życia, by je oczyścić i przebóstwić. Cierpienie jako naczynie zawierające Krew Chrystusa nabiera w świetle wiary nowej, niewymiernej wartości. Zmienia ono życie człowieka, wyzwala go, daje mu radość i autentyczny pokój.
II. Czcić Krew Chrystusa
1. Cześć jako konsekwencja poznania prawdy
W czasach starotestamentalnych istniał zwyczaj zaprzysięgania świadka w procesach sądowych za pomocą formuły: „daj chwałę Panu” (Joz 7,19). Również faryzeusze pragnąc dowiedzieć się prawdy w ten sposób zwrócili się do uzdrowionego przez Jezusa ślepca (J 9,24). Prawda, wiarygodność i cześć są ze sobą ściśle związane. Kto pragnie czcić Boga, musi mówić prawdę.
A prawda pozostaje sobą w pełnym sensie tylko w całości. Kto ze strachu, wygodnictwa albo niedbalstwa zataja część prawdy, staje się niewiarygodny. Pół prawdy może być kłamstwem.
Kiedy w świetle wiary rozpoznaliśmy już rodzaje obecności Krwi Chrystusa w świecie, nie możemy pozostać na Nią obojętni. Konsekwencją świadomości tego faktu jest udzielenie należytej odpowiedzi. Najpierw chodzi o to, by nie zapominać, nie przemilczać ani nie tłumić w sobie prawdy o obecności Krwi Chrystusa. Zasadniczym sposobem okazania czci należnej Krwi Chrystusa jest wobec tego zgłębianie i wyznawanie tej prawdy w nauczaniu i w życiu.
2. Szacunek jako istota czci
W każdej Eucharystii kapłan unosi w górę kielich zbawienia na pamiątkę dzieła Chrystusa, które uobecnia się za każdym razem na nowo. Posłuszny Panu Kościół nieprzerwanie udziela sakramentów i w ten sposób przekazuje strumień łaski płynący z Krwi Chrystusa. Liczne zgromadzenia i stowarzyszenia poświęciły się Krwi Chrystusa i rozpowszechniają modlitwy i nabożeństwo ku czci „Ceny naszego zbawienia”. Wiele sanktuariów Krwi Chrystusa świadczy o wdzięczności i zaufaniu pielgrzymującego ludu Bożego.
Wszystkie te znaki liturgiczne i wyrazy pobożności mają wielką wartość, jeśli dokonywane są we właściwej postawie. Nie mogą pomijać tego, co najistotniejsze. Nabożeństwo do Krwi Chrystusa nie może na przykład znajdować swego punktu szczytowego w tym, że pielęgnuje i podtrzymuje jedynie swoje zwyczaje i rytuały. Chodzi tu raczej o właściwą odpowiedź życia udzieloną w wyniku spotkania z Bogiem w Krwi Zbawiciela.
Kiedy Mojżesz na pustyni zaciekawiony płonącym krzewem chciał się do niego zbliżyć, musiał najpierw zdjąć obuwie, gdyż miejsce, na którym stał, uświęciła szczególna bliskość Pana. Zanim usłyszał Słowo i polecenia Pana, musiał okazać swoją cześć.
Postawa czci i szacunku wobec obecności Boga w Krwi Chrystusa musi stanowić naszą pierwszą odpowiedź, gdy rozpoznaliśmy już w wierze różne rodzaje Jego obecności. Jak Pismo Święte w różnych miejscach dobitnie powtarza, bojaźń Boża to pierwszy krok, a nawet warunek osiągnięcia mądrości i poznania. Ta sama bojaźń i szacunek nadają modlitwom i uroczystościom ku czci Krwi Chrystusa szczególną wartość i autentyczną godność. Bez szacunku, który my ludzie powinniśmy okazywać też przez zewnętrzną postawę, zarówno uroczystości liturgiczne jak i pozaliturgiczne tracą swój sens. Stają się ciężarem i w końcu osiągają przeciwny do zamierzonego skutek: zamiast czcić i radować Boga przynoszą Mu hańbę, zamiast budować i umacniać wiarę, niszczą ją.
3. Szacunek dla bliźniego
Nie tylko w modlitwie i podczas Mszy świętej należy dbać o wewnętrzną postawę szacunku i przejawiać go we właściwy sposób także na zewnątrz. Potrzebna jest również taka postawa, gdy spotykamy Krew Chrystusa w cierpiącym człowieku, a w szczególny sposób w grzeszniku. Oczywiście nasz szacunek okazywany choremu nie będzie przejawiał się w liturgicznych znakach! Kto pragnie szanować drugiego ze względu na Krew Chrystusa, ten mówi i czyni przede wszystkim to, co odpowiada prawdzie, co pomaga drugiemu i buduje go. Kto szanuje bliźniego, nie patrzy na niego z góry, lecz spogląda ku niemu w górę; szuka i podkreśla to, co szlachetne, piękne i wartościowe.
Wspaniały przykład szacunku wobec upadłego i obciążonego winą człowieka daje nam papież Jan Paweł II w swoim przemówieniu do więźniów w Papuda. Papież zna problematykę słuchaczy. Mimo to spogląda traktuje ich na równi, bez sztuczności czy aktorstwa, lecz z głębokim przekonaniem wiary. Dzięki temu może powiedzieć: „Spotykam w was ludzi odkupionych, za których Chrystus przelał swoją Krew…” Następnie Ojciec święty wyjaśnia znaczenie Krwi Chrystusa jako znaku miłości Boga do nich i całej ludzkości. Na koniec przypomina, że Krew Zbawiciela stanowi źródło radości większej niż ta, którą może dać świat, gdyż uzdalnia człowieka do miłości i daje siły konieczne do rozpoczęcia nowego życia.
Wyjaśniając w ten sposób Krew Chrystusa papież pośrednio wskazał także, gdzie leżą braki i trudności w życiu więźniów. Powiedział to jednak zachęcając i budując, nie oskarżając ani nie demaskując. Mógł przy tym zacząć od podstawowej wartości w życiu tych nieszczęśliwych ludzi – od faktu, że jako odkupieni naznaczeni są trwale Krwią Chrystusa. Tej godności nikt im nie może odebrać czy zniszczyć, a nawet sami nie są w stanie jej odrzucić. Odkupienie przez Krew Chrystusa stanowi więc najgłębszą przyczynę naszego szacunku wobec każdego człowieka – nawet jeżeli w czymś zawinił.
III. Rozmawiać z Krwią Chrystusa
1. Niezbędny dialog
Stwierdziliśmy już, że symbol Krwi Chrystusa nie oznacza części, ale wyraża całość osoby Chrystusa. Nie dziwi więc fakt, że tytuł tego rozdziału wskazującego następny krok w duchowości po „rozpoznaniu” i „uczczeniu” mówi o „rozmowie” z Krwią Chrystusa. Odpowiada to całkowicie stylowi biblijnemu: krew Abla „wołała” do nieba o pomstę (Rdz 4,10), podczas gdy Krew Chrystusa „mówi głośniej” (Hbr 12,24).
Możemy więc rozmawiać z Krwią Chrystusa. Pewien dialog jest nawet konieczny dla głębszego wejścia w tę duchowość. Zresztą przecież nie możemy w pełni uniknąć tej rozmowy. Krew Chrystusa woła do każdego z nieodpartą przenikliwością: „dla Ciebie!” – Nawet jeżeli ukryjemy się w obojętnym milczeniu, to będzie ono jednak naszą odpowiedzią…
Jak możemy więc rozmawiać z Krwią Chrystusa?
2. Gotowość słuchania i czekania
Kiedy Bóg zawołał młodego Samuela, ten nie umiał jeszcze na Jego wezwanie odpowiedzieć, gdyż nie znał głosu Boga. Doświadczony kapłan Heli poradził mu, by następnym razem powiedział: „Mów Panie, bo sługa Twój słucha” (Sam 3,9).
Ta modlitwa nadaje się z pewnością dla każdego, kto pragnie rozmawiać z Bogiem. Partnerzy tej rozmowy są tak nierówni, że Bogu w każdym razie przypada pierwsze słowo, podczas gdy my powinniśmy wyrazić naszą gotowość słuchania i służenia. Aby Krew Chrystusa mogła do nas przemówić potrzebujemy nie tylko czasu, ale przede wszystkim spokoju i uważnej otwartości serca. Głębiej w rozmowę z Krwią Chrystusa zaprowadzi nas nie wielka ilość różnych formułek modlitewnych, ale wewnętrzna gotowość i dyspozycyjność, która idzie za głosem Boga. Cóż może naszego partnera rozmowy bardziej zachęcić do mówienia niż chwila, kiedy rozpozna naszą gotowość do uczenia się? Często zresztą sprawdza Bóg, czy ta gotowość jest rzeczywiście szczera i mocna. To zaś możemy okazać przez cierpliwość i skromność, które umieją czekać.
Nie możemy jednak spodziewać się, że Krew Chrystusa natychmiast i w każdej sytuacji będzie do nas przemawiać. Zbyt głęboka jest Jego tajemnica cierpienia i miłości. Żeby w nią wejść, potrzebny jest klimat zaufania, potrzebna jest godzina łaski, którą trzeba wyprosić, wyczekać, wycierpieć.
3. Pierwsza odpowiedź
Nawet gdy już pozostawiliśmy Jezusowi pierwsze i ostatnie słowo, nadchodzi jednak chwila, kiedy chcemy i powinniśmy sami coś powiedzieć. Czasami serce jest tak przepełnione, że nietrudno nam czymś się podzielić. Ale przecież nie chcemy mówić po prostu „czegokolwiek”. Chodzi nam o odpowiednie słowa, godne, by wypowiedzieć je w obecności Krwi Chrystusa.
Tu przychodzi nam z pomocą Kościół, który przez wiarę uczy modlitwy, a przez modlitwę pogłębia wiarę. Pomiędzy szczególnie przez Kościół zaakceptowanymi i powszechnie zalecanymi litaniami znajduje się też litania do Krwi Chrystusa. Zwraca w niej uwagę powtarzające się wezwanie: „wybaw nas!” Brzmi ono jak wołanie tonącego o pomoc. Ale czyż nie jest to często właśnie głos naszego serca? Czy nie musimy wołać tak codziennie pragnąc w naszą modlitwę włączyć nędzę całego świata? Cóż innego moglibyśmy zawołać w obliczu Krwi Zbawiciela, skoro doświadczamy tak wielu katastrof! – Czy już samo to wołanie o pomoc nie stanowi też wyrazu zaufania? Ostatecznie gotowość przyjęcia pomocy jest też darem dla Boga, naszego Ojca.
Oczywiście wołanie o pomoc w litanii stanowi tylko początek rozmowy z Krwią Chrystusa. Studiowanie i rozważanie Pisma świętego, udział w liturgii, przykład wielu świętych i wypróbowany skarb modlitw Wspólnoty Krwi Chrystusa pomogą pójść dalej. W końcu jednak każdy musi znaleźć własne słowa i znaki, którymi wyrazi zaufanie, wdzięczność i zaangażowanie. Zależy to już od dalszego rozwoju życia duchowego.
IV. Kochać Krew Chrystusa
1. Stopnie miłości
Kto uważnym sercem otworzył się na tajemnicę Krwi Chrystusa, kto z cierpliwością i wiernością szuka rozmowy ze Zbawicielem, ten jest gotowy do następnego kroku na drodze naszej duchowości – może się „zakochać”. Oczywiście od początku potrzebne są wiara, nadzieja i miłość, aby w ogóle dostrzec rzeczywistość Krwi Chrystusa, gdyż autentyczna miłość nie oślepia, ale pozwala widzieć. Dlatego też Pan obiecał: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie” (J 14, 21).
Zachodzi jednak zasadnicza różnica pomiędzy miłością małego dziecka przywiązanego do rodziców a miłością dorosłego, dojrzałego człowieka, który daje, ofiaruje całe życie dla tych, których nosi w sercu. Pomiędzy nimi leży etap „zakochania się” – faza przejściowa, w której skoncentrowany na sobie młody człowiek otwiera się na drugiego człowieka, na ludzi. Okres zakochania doświadczany zwykle w przyjaźni stanowi szkołę miłości. Uzdalnia on człowieka do wzrastania ponad samego siebie – szczęście nie polega już na spełnianiu własnych życzeń, ale na możliwości podobania się ukochanemu. Liczą się nie prezenty, lecz przebywanie razem. Własne życie nie może już spełnić się bez ukochanego, a najwyższym wyrazem tej miłości jest oddanie za niego życia. Sam Jezus używa obrazu przyjaźni, by opisać ten nowy stopień miłości: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13).
Z pewnością okres zakochania nie stanowi najwyższego stopnia miłości. Zarówno przyjaźń jak i małżeństwo dojrzewają dalej i znajdują nowe formy wyrazu, mniej dynamiczne i skromniejsze w używaniu znaków miłości. Z punktu widzenia większej dojrzałości okres zakochania się wydaje się być przesadą. Uśmiechamy się widząc zakochanych, czasem „szalonych i ślepych z miłości”. Mimo to okres zakochania się jako faza przejściowa jest niezbędny także w życiu duchowym: jeśli przy zapalaniu zapałki nie powstanie na początku dosyć duży, gwałtowny płomień, drewno się nie zajmie!
2. Współdziałać z łaską
Żeby głębiej wejść w duchowość Krwi Chrystusa, potrzebujemy więc czasu porównywalnego z okresem zakochania się. To doświadczenie nie może być przeżywane na samym początku i nie może też zacząć się zbyt późno. „Zakochanie się” nie jest wynikiem pracy i nauki. Mitologia antyczna przydzieliła Amorowi łuk i strzały, którymi trafiał do serca. W ten sposób obrazowo przedstawiono nieobliczalność miłości. W chrześcijaństwie mówimy o łasce pragnąc wyrazić, że coś jest niezasłużonym i wolnym darem Boga. Żadna modlitwa, żadne ćwiczenie ascetyczne, nie mogą wymusić łaski. A jednak jesteśmy w stanie poruszyć serce Boga! On pragnie nas obdarować. Jest dla Niego wielką radością znaleźć serce otwarte na łaskę i gotowe z nią współdziałać.
3. Dwa przykłady
Maria de Mattias, założycielka Zgromadzenia Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa, często w młodości powtarzała modlitwę, która przygotowała jej serce do nadzwyczajnego umiłowania Chrystusa w Jego Krwi. Jak relacjonuje jej ojciec duchowy, Ks. Jan Merlini, Maria jako dziewczyna powtarzała często: „Maryjo, proszę, pomóż mi zapłonąć miłością do Jezusa i Ciebie. Pokaż, co mam czynić, aby podobać się Twemu Synowi”. Ta prosta modlitwa przygotowała w młodym sercu grunt dla wielkiej łaski powołania. Słowa te wyrażają nie tylko prośbę o pomoc w codziennych problemach, chodzi tu o dużo więcej – najważniejsza jest miłość do Jezusa i Jego Matki. Z dziecięcą ufnością modlitwa kieruje się do Maryi, bo przecież Matka Jezusa może najlepiej pomóc w znalezieniu drogi, która Synowi się najbardziej podoba. Dlatego kiedy św. Kasper prowadził w Vallecorsa misję, dusza Marii de Mattias była przygotowana na przesłanie Krwi Chrystusa i szczególną łaskę powołania zakonnego, a nawet założenia nowego zgromadzenia.
Różne fragmenty pism św. Kaspra dowodzą, jak głęboko pojmował Krew Chrystusa i własną do Niej relację jako wyraz miłości. Przytoczymy tu tylko jeden przykład: „Niech życie wasze bezustannie kieruje się ku miłości Boga, który nas tak umiłował, że stał się Zbawicielem i Barankiem Ofiarnym za nasze grzechy – umiłował nas i obmył swoją Krwią”.
V. Przyjmować i ofiarować Krew Chrystusa
1. Udział w dziele odkupienia
Niektóre obrazy Ukrzyżowanego przedstawiają nie tylko Maryję i Jana pod krzyżem, ale też aniołów zbierających spływającą Krew do złotych naczyń. Ewangelia nie mówi nic o widzialnej obecności aniołów podczas ukrzyżowania. Dlaczego ten widzialny strumień łaski nie miałby spłynąć na ziemię, skoro Jezus pragnął swoją Krwią odkupić i uświęcić świat? – Mam wrażenie, że artyści malując aniołów ze złotymi naczyniami chcieli wyrazić i podkreślić, jak boska i drogocenna jest ta płynąca Krew; stąd posłańcy Boży i złote czary albo kielichy.
Sam Bóg jednakże w inny, piękniejszy sposób, podkreślił godność i cenę Krwi Chrystusa – prawdziwym kielichem na ołtarzu Golgoty jest Maryja pod krzyżem. Nieskalana czystość Jej duszy przewyższa wartością i blaskiem każde naczynie ze szlachetnego kruszcu. Jej pełna wiary pokora przewyższa nawet służbę aniołów. Maryja pod krzyżem w duchowy sposób zbiera Krew swego Syna. Jako Przedstawicielka i nowa Matka ludzkości ofiarowuje Ją w pełnym zawierzeniu Ojcu Niebieskiemu. W ten sposób Maryja pod krzyżem jako prawdziwa „Współodkupicielka” przyczynia się istotnie do dzieła zbawienia w imieniu całej ludzkości.
2. Nowe cierpienie
Wszyscy zostaliśmy powołani do tego, by wraz z Maryją stać pod krzyżem i jak Ona zbierać Krew Chrystusa tam, gdzie obecnie wypływa z ran ludzkości. Każdy ból, każdy grzech, każda ciemność duszy to, jak już wspominaliśmy, szczególna obecność Krwi Chrystusa. Jednakże właśnie spotkanie z cierpieniem rozróżnia dusze. Tu najwyraźniej ukazuje się wiara lub niewiara.
Postawa Maryi jest dla każdego człowieka wzorem tego, jak przyjąć cierpienie. Kiedy w wierze doświadczyliśmy już czterech pierwszych stopni duchowości Krwi Chrystusa, wówczas umiemy nie tylko w nowy sposób kochać, ale też inaczej przyjmować cierpienie. Jest cenne, nie chcemy go utracić. Jak Maryja stajemy się kielichem, który zbiera Krew Chrystusa, wraz z Maryją ofiarujemy Ją Ojcu na zbawienie świata.
Od Maryi możemy także nauczyć się, jak przyjmować cierpiącego człowieka. Zwykle cierpiącemu nie pomogą ani nie przyniosą pociechy nasze dobre rady, a już na pewno nie kazania i pouczenia. Najczęściej trzeba po prostu być razem w milczeniu pełnym szacunku. Maryja nie mogła odjąć Jezusowi żadnego cierpienia. A przecież Jej obecność pod krzyżem tyle zmieniła i tak bardzo pomogła.
3. Ofiarowanie Krwi Chrystusa
W tradycji modlitw do Krwi Chrystusa znajdziemy wiele sformułowań, które ofiarowują Krew Chrystusa Ojcu Niebieskiemu. Kryje się w nich obrazowa myśl, że Jezus Chrystus na krzyżu oddał nam swoją Krew. Teraz należy Ona do nas. Dlatego możemy Ją używać jak „ofiarę” albo lekarstwo zarówno dla naszego własnego zbawienia jak i dla potrzeb całego świata.
Oczywiście nie możemy modlitw ofiarniczych używać jak magicznych formułek. Musimy za to nauczyć się rozumieć i realizować ich głęboki sens.
Dlaczego ciągle na nowo powtarzamy te modlitwy, skoro Chrystus raz na zawsze ofiarował już swoją Krew na zbawienie świata? Św. Kasper, „prawdziwy i największy Apostoł Krwi Chrystusa”, tak sformułował to pytanie i odpowiedź: „W jaki sposób więc możemy autentycznie i skutecznie używać tego zbawiennego napoju Krwi Zbawiciela dla nas i dla innych? – Kiedy razem z Apostołem [Pawłem] powtórzymy: „w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa” [Kol 1, 24].
Z tego cytatu wynika, że św. Kasper porównywał Krew Chrystusa z lekarstwem na choroby duszy. Podkreśla też, że to lekarstwo rzeczywiście (da vero) musi być używane i to tak, by było skuteczne (in effetto). Między wierszami można tu wyczytać krytykę fałszywej pobożności i nabożeństwa do Krwi Chrystusa. Autentyczna pobożność musi koncentrować się na udziale w zbawczym cierpieniu Chrystusa.
Kiedy tę zasadę zastosujemy do modlitw do Krwi Chrystusa, a zwłaszcza modlitw ofiarniczych, okaże się, że nie możemy ofiarować Krwi Chrystusa bez nas samych. Tak więc każde powtórzenie ofiarowania oznacza też podarowanie Ojcu w niebie nas samych w nowej aktualnej sytuacji życiowej. W kielichu naszego serca zbieramy Krew Chrystusa, która płynie do nas w troskach i trudach codziennej pracy, w osobistym cierpieniu albo cierpieniu bliźnich, i w ten sposób staje się ona ciągłym darem, do którego dołączamy siebie samych ku chwale Boga i dla zbawienia świata.
VI. Adorować Krew Chrystusa
1. Na drodze oczyszczenia
Kiedy młodzi ludzie twierdzą, że uwielbiają ukochaną czy ukochanego, najczęściej nie wiedzą w ogóle, co mówią. Gdyby faktycznie znali pełne znaczenie tego słowa i rzeczywiście próbowali kogoś uwielbiać, bluźniliby, gdyż uwielbienie w pełnym sensie należy się tylko Bogu. Zakochani myślą, że są już w raju i dlatego wszystko absolutnie idealizują. Wcześniej czy później budzą się z tego snu, by stwierdzić, że ludzie pomiędzy sobą mogą tylko do pewnego stopnia zawierzyć i oddać się. Dlatego sami siebie narażamy na rozczarowania, kiedy zbyt wiele obiecujemy sobie po ludziach i za dużo od nich oczekujemy.
Adoracja, uwielbienie w pełnym sensie należy się tylko Bogu, gdyż tylko wobec do Niego jest możliwa. Tylko Bóg jest na tyle mocny, by nas rzeczywiście, bezgranicznie przyjmować (i znosić) takimi, jacy jesteśmy, a przy tym jeszcze kochać, nieskończenie kochać. Dlatego Bóg jest jedynym, który zasługuje na uwielbienie i który nas nie rozczaruje.
Autentyczna adoracja zaczyna się wraz z pokorą, której pierwszym wyrazem jest prawda. Kiedy w wierze rozpoznamy naszą „nicość” przed Bogiem, kiedy w Bogu ujrzymy nasze „wszystko” i kiedy zaakceptujemy samych siebie w tej nicości przed Nim, wtedy dopiero zaczyna się nasza adoracja. Jest to pewien proces oczyszczenia, który uwalnia naszą duszę od własnego „ja”. Adorując Krew Chrystusa pozwalamy się oczyścić przede wszystkim przez to, że zamiast wypierać się albo tłumić nasze słabości i winy, zanurzamy je w „strumieniu miłosierdzia”.
2. Oświecenie
Podczas gdy w pierwszej fazie adoracji prowadziły nas wiara i pokora, teraz dominują nadzieja i zaufanie. Mocą zaufania będziemy dzięki Bożej pomocy gotowi oddać nasze „nic” Bożemu „wszystko”. Ponieważ odkryliśmy Wszechmogącego jako bezgraniczne miłosierdzie i nieskończoną dobroć, nie boimy się zatracić i zatonąć w Bogu. Wręcz przeciwnie: nie ma lepszej szansy, by odnaleźć i zrealizować siebie niż pełne uwielbienia oddanie się Bogu, który potem w wolności może nas kształtować.
Nadzieja i zaufanie dają nam nowe światło na drodze życia. Wraz z tym światłem napełnia nas nowa mądrość, która mówi nam, jak modlić się głębiej. Nadzieja pozwala nam wszystkiego oczekiwać i wypraszać od Krwi Chrystusa. Daje nam też gotowość, by podobnie jak Maryja pod krzyżem wszystko stracić, aby mógł spełnić się Boży plan. Nadzieja zawierza wielkanocnemu porankowi, który daje nam więcej niż tracimy w Wielki Piątek.
3. Zjednoczenie
Na trzecim etapie adoracji miłość prowadzi nas ku pełnej jedności. Kiedy rzuciliśmy się już w otchłań Boga, nie znajdujemy się w chaosie czy śmierci, jak może obawialiśmy się tego w ciemnych chwilach próby. Doświadczamy nowego, pełniejszego życia. Ziarnko pszenicy, które powierzyło się ziemi, nie umarło, lecz wydało wiele owoców.
Adoracja na tym etapie to kontemplacja. Nie potrzebujemy już wielu słów, by wyrazić uczucia duszy i okazać miłość. Prostota święci swój dzień w skromnej, lecz niewypowiedzianej radości. Wystarczy być tam, gdzie jest Umiłowany. Cierpienie już nie odstrasza. Wręcz przeciwnie – stało się cenne, a nawet pociągające, gdyż na nowo oczyszcza miłość, oświeca i prowadzi do jedności z Krwią Chrystusa.
Posłuchajmy, co mówi na ten temat św. Kasper. Cytat ten jest kontynuacją wcześniej przytaczanych, które razem tworzą całość: „Powracajmy ciągle na nowo do świętych ran naszego Pana Jezusa Chrystusa – tam jest nasz spoczynek i pokój”.
VII. Być Krwią Chrystusa
1. Być Krwią Chrystusa przez uczestnictwo
Nazwa tego ostatniego stopnia w duchowości Krwi Chrystusa może w pierwszym momencie niektórych przestraszyć. Czy to nie za dużo? Jak możemy „być” Krwią Chrystusa?
Pomoc w zrozumieniu daje nam spojrzenie na Mszę św. i Listy św. Pawła. Przyzwyczailiśmy się już do słów, że jako Kościół jesteśmy „żywym Ciałem Chrystusa” i w nim mamy jako różne członki różne charyzmaty i zadania. Jesteśmy przez chrzest święty wcieleni w Mistyczne Ciało Chrystusa. W Eucharystii przyjmujemy Ciało Chrystusa, aby wyrazić i umocnić to, czym już przez chrzest jesteśmy – Ciało Chrystusa.
Ta prawda zawiera także Krew Chrystusa, nawet jeśli nie podkreślamy tego tak często. Pragniemy jednak wyraźnie powiedzieć tutaj: w Eucharystii przyjmujemy Krew Chrystusa (duchowo w hostii albo widocznie w Komunii pod obiema postaciami), aby w żywym Chrystusie być także Krwią Chrystusa.
Oczywiście chodzi tu o bycie przez uczestnictwo. Podobnie jak żelazo trzymane w ogniu samo zaczyna się tak żarzyć, że wydaje się ogniem, mimo że pozostaje żelazem, tak i my możemy i powinniśmy w jedności z Krwią Chrystusa, do której doprowadziła nas adoracja, sami się Nią stać.
2. Służba Kościołowi
Krew spełnia w ciele zadania jednocześnie ukryte i widoczne. Kiedy wypływa z żył, przestrasza, gdyż wskazuje na zranienie lub nawet śmierć. Tak samo przerażamy się, gdy ktoś jest „blady jak śmierć”, gdyż w tym momencie krew odpłynęła mu z twarzy. Już ta właściwość krwi służącej na pół widocznie wydaje mi się być dobrym obrazem apostolstwa w duchowości Krwi Chrystusa. Chodzi o ukrytą służbę Kościołowi – całe Ciało Chrystusa ze swoimi wszystkimi członkami musi być przekrwione miłością Boga. W ten sposób Ciało otrzyma nową moc i pożywienie; może wzrastać, broni się przed chorobami, zdrowieć i zamykać rany. Bez ukrwienia obumierają członki i ciało się rozpada. Dlatego krew pełni także służbę jedności ciała. Aby członki mogły cieszyć się zdrowiem i utrzymywać w całości organizm, krew nieprzerwanie krąży niosąc pożywienie i tlen. Pożywieniem Kościoła są sakramenty, a tlen to Duch Boży. Krew Chrystusa daje życie Kościołowi, ponieważ niesie ze sobą te dwa elementy.
Kiedy ciało zostanie zranione, krew jest natychmiast na miejscu. Oczyszcza ranę i tworzy pierwszą ochronę. W razie konieczności ofiarowuje się sama, by ratować ciało i utrzymać je przy życiu.
3. Owoce Krwi Chrystusa
Kiedy już wspięliśmy się na wszystkie siedem stopni duchowości Krwi Chrystusa, kiedy podobnie jak aniołowie na Jakubowej drabinie wystarczająco długo wchodziliśmy i schodziliśmy i przez to poznaliśmy dobrze każdy stopień, wówczas jedność z Krwią Chrystusa wydaje w nas najwspanialsze owoce. Sam Kościół obiecuje nam te owoce i zaprasza do wejścia na „drabinę”. Litania do Krwi Chrystusa nie tylko opisuje, co Krew Jego zdziałała w historii zbawienia, ale ukazuje nam też, jak działa jeszcze dzisiaj.
Kiedy zjednoczyliśmy się z Krwią Chrystusa, wszystkie te owoce Jej mocą pojawią się w naszym otoczeniu; nasza obecność stanie się „strumieniem miłosierdzia”, „zwycięży złe duchy”, będzie „męstwem męczenników” i „mocą wyznawców”. Tam, gdzie ludzie żyją w jedności z Krwią Chrystusa, pojawiają się powołania do życia w czystości poświęconej Bogu, chwiejni znajdą podporę, cierpiący i płaczący doznają pociechy, czyniący pokutę doświadczą nowej nadziei, umierający znajdą umocnienie, dusze czyśćcowe zostaną wyzwolone, a wszystkie serca doświadczą radości i pokoju.
Wielkie i cenne są owoce, które Chrystus przez swoją Krew pragnie ujrzeć dojrzewające także dzisiaj. Ludzkość pragnie ich, nawet jeśli próbuje zaspokoić ten głód niewystarczającym lub niezdrowym pożywieniem. Chrystus oddał swoją Krew dla życia świata. Na ołtarzu i w sakramentach czeka Ona gotowa na tych, którzy już wierzą. Do innych ma dotrzeć przez nas – zjednoczona z naszą własną krwią.