W procesie beatyfikacyjnym potrzebny jest nadzwyczajny cud. Sługa Boży ks. Jan Merlini uczynił niezwykły cud jak i również pokazał się choremu.

Dziennikarz:

Postulatorem procesu beatyfikacyjnego jest Siostra Adoratorka Krwi Chrystusa. Musimy powiedzieć, że istnieje szczególny związek między księdzem Janem Merlinim CPPS a Adoratorkami, ponieważ w rzeczywistości ksiądz Jan był kierownikiem duchowym założycielki Św. Marii de Mattias, założycielki Sióstr Adoratorek, które są żeńską gałęzią Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa założonego przez świętego Kaspra del Bufalo. Więc dla Siostry Adoratorki, w pewnym sensie duchowej córki Księdza Giovanniego Merliniego, co oznacza dzisiaj bycie postulatorką Księdza Jana Merliniego?

Siostra Nicla Spezzati ASC:

Jestem przede wszystkim bardzo wdzięczna, wdzięczna Bogu za to, a przede wszystkim chciałabym powiedzieć, że ksiądz Jan Merlini CPPS jest nie tylko tym, który duchowo kierował św. Marią de Mattias dla nas, ale jest tym, który nieustannie towarzyszył jej w praktycznym podążaniu drogą założycielki, to znaczy w uznaniu siebie za założycielkę, towarzyszył jej w podążaniu i byciu wierną charyzmatowi. Tak więc całą miłość, szacunek i mistyczne doświadczenie, jakie ks. Jan Merlini miał w stosunku do Krwi Chrystusa, zostały praktycznie przekazane z niesamowitym ojcostwem i przyjaźnią św. Marii i jej siostrom, ponieważ ks. Merlini kontynuował po życiu św. Marii naśladowanie instytutu i rozwijanie duchowości Przenajdroższej Krwi Chrystusa.

Dlatego dzisiaj naprawdę uczestniczymy w radości Kościoła, jesteśmy bardzo, bardzo wdzięczni. Nasz duch jest uniesiony.

Dziennikarz:

Siostra była i jest ostatnią z szeregu postulatorów, którzy działali w sprawie ks. Jana Merliniego CPPS. Stał się Sługą Bożym, ponieważ dekret o heroiczności cnót został zatwierdzony w 1973 roku, a więc dokładnie sto lat po jego śmierci i doszliśmy do tego momentu z dalszym oczekiwaniem czasu. Dziedziczycie zatem pałeczkę wielu swoich poprzedników.

Czy trudno było osiągnąć ten moment, ten pierwszy cel?

S. Nicla:

Powiedziałbym więc przede wszystkim, że można zapytać, dlaczego tak długo. Ważne jest, aby myśleć, że w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym fundamentalne znaczenie ma prośba o wstawiennictwo świętego, to znaczy modlitwa, prośba, błaganie Boga o tę łaskę. Sądzę, że być może na początku skupiono się na św. Kasprze, który jest znany jako święty od czynienia cudów, święty dla ludzi.

I tak ks. Jan Merlini milczał, jak to było w jego stylu, stylu wielkiej mądrości. Teraz nadszedł jego czas, został wezwany przez braci Misjonarzy Najświętszej Krwi Chrystusa, którzy wymyślili, stworzyli 12 dzień miesiąca, ponieważ zmarł 12 stycznia, dziś 12 stycznia, a była to niedziela, dziś 12 stycznia jest niedzielą. To są te znaki, ja je nazywam dobrocią Boga.

Ojciec Pio mawiał, kto łączy kombinacje? Bóg, Oto Ten, kto łączy kombinacje. W rzeczywistości, nawet jako postulator powiedziałem: spójrz, jestem taka mała i niegodna, aby być twoim postulatorem, ty idź naprzód, ja idę za tobą, powierzam ci moją wierność, moje serce, ale ja idę za tobą, ty idź naprzód.

Więc co się stało? W tym procesie był więc potrzebny cud – znak, ponieważ Kościół przewiduje cud. Cud się wydarzył, jest to mocny, intensywny cud, a nawet coś, co dotyka krwi, a to jest bardzo interesujące, ponieważ ta osoba…

Dziennikarz:

Tak się składa, że nie ma czegoś takiego jak przypadek.

S. Nicla:

Tak się złożyło, że miał krwiaka pozaotrzewnowy, był chory na ingektazje, przetaczano mu krew trzy razy dziennie, umierał (w skrócie opis choroby – przyp. tłum. „kwriak pozaotrzewnowy, krwawiące naczyniaki, upośledzenie czynności serca, bardzo wysokie stężenie kreatyniny z niewydolnością nerek” za Kielich Nowego Przymierza nr 56, wrzesień 2024 r. ).

Pod nim znajdował się praktycznie obraz, a on również śnił, to bardzo miłe, ponieważ powiedział to w bardzo prywatny i tajny sposób, ponieważ pan Ciriaco Cefalo był wyjątkową osobą, bardzo dyskretną osobą, powiedział: zobaczyłem obok siebie księdza, starszego mężczyznę, w płaszczu i kapeluszu na głowie, – ponieważ ks. Jan zmarł w wieku 78 lat – powiedział: „ale co ty tam robisz, wstań”, a on powiedział: ale ja umieram, a on powiedział: „nie, podaj mi rękę, wstań”. Tak więc ta tajemnicza rzeczywistość, ponieważ wiemy, że cud jest wtedy, gdy prawa natury, w określonych dyscyplinach, są zawieszone, więc nie można ich wyjaśnić. Beatyfikacja jest procesem, jak zawsze w Kościele, bardzo rygorystycznym, więc przeszedł przez konsultacje medyczne, tak wielu ekspertów medycznych, teologów, a następnie ostateczne konsultacje wszystkich biskupów i kardynałów, aż do zatwierdzenia przez papieża.

Dziennikarz:

Dziękujemy Siostrze Nicla Spezzati ASC, za nie tylko złożenie nam osobistego świadectwa, ale także powiedzenie czegoś na temat cudu, w który teraz się zagłębimy, ponieważ jest on tutaj z nami w Bazylice i nie mogło być inaczej. Syn, którego ojciec był umierający. Proszę, podejdź tu bliżej nas. Dziękuję Siostrze Nicla i życzę szczęśliwego świętowania.

Inżynier Feliciano Cefalo (syn uzdrowionego ojca), jemu od razu przekazuję mikrofon, powiedz mniej więcej coś o ewolucji sytuacji swojego ojca, o którym powiedziała Siostra Nicla. Chcę dokładnie odczytać diagnozę choroby, na którą cierpiał teraz u schyłku życia jego ojciec. Miał ciężką wieloczynnikową animizację w następstwie leczenia przeciwzakrzepowego, z późniejszym zespołem krwotocznym, krwiakiem mięśnia biodrowo-lędźwiowego i krwotokiem z przewodu pokarmowego, ostrą niewydolnością nerek, ciężką, głównie prawą niewydolnością serca, utrwalonym migotaniem przedsionków, zespołem Marfana i był nosicielem choroby zastawki aortalnej.

Była na skraju śmierci. Jak doszło do obecności ks. Jana Merliniego przy łóżku ojca?

Feliciano Cefalo:

Nie jestem lekarzem, ale chcę zwrócić uwagę na kwestię kliniczną. Diagnoza jest dokładnie prawidłowa i jest sumą chorób, na które ojciec cierpiał w tamtym czasie. Wiele z nich, na przykład zespół Marfana, a także inne problemy z sercem, były czynnikami, które Ojciec już miał.

W tamtym momencie sprawą krytyczną i tym, co doprowadzało Ojca do końca jego życia, była silna animizacja, która objawiała się angiodysplazją, a więc krwotokiem w układzie pokarmowym, dlatego często przetaczano mu krew nawet dwa, trzy razy dziennie. Te ciągłe transfuzje, które nie odpowiadały regeneracji krwi ani nie zapewniały trwałego dobrego samopoczucia, wymagały nieustannych interwencji transfuzyjnych, które obciążały niektóre funkcje, w tym nerkowe, aż do momentu, gdy kreatynina osiągnęła wartość zbliżoną do 6 i schodziła w kierunku zablokowania funkcji nerek. Był to moment krytyczny, w którym Ojciec w zasadzie umierał.

Mówię to, ponieważ zadzwonił do mnie lekarz ze szpitala Cardarelli, kierownik oddziału anestezjologii i reanimacji, i powiedział, żebym zabrał go do domu, ponieważ nic więcej nie możemy zrobić. W tym momencie, przechodząc do twojego pytania, pojawił się ten mały obraz Czcigodnego ks. Jana Merliniego CPPS, przyniesiony przez moją kuzynkę do mojej matki, a moja matka położyła go pod poduszką mojego ojca.

Dziennikarz:

Po jakim czasie nastąpiło całkowite i trwałe uzdrowienie?

Feliciano:

Pierwsze oznaki były natychmiastowe, mam na myśli drobne rzeczy. Potem miało miejsce wydarzenie, które kilka godzin później zostało potwierdzone badaniami laboratoryjnymi, którym często poddawał się i monitorował mój ojciec. Pierwszą oznaką było zapełnienie cewnika.

Ponieważ Ojciec nie oddawał moczu, oddawał bardzo mało moczu.

Dziennikarz:

Miał niewydolność nerek.

Feliciano:

Dokładnie. Kilka minut później, niemal natychmiastowy związek przyczynowo-skutkowy, mały obrazek pojawia się, jest umieszczany pod poduszką i w ten sposób czynność nerek zaczyna się od nowa. Moja matka zaobserwowała to i nie powiedziała o tym lekarzom, ponieważ obawiała się, że mogą go wziąć na obserwację.

Powiedział, że kobieta jest zmęczona, nie spała od wielu dni, że jest blisko męża, kto wie, miała poród, nic nie powiedział. Po kilku godzinach badania surowicy potwierdziły to wskazanie, hemoglobina ustabilizowała się, a wartości nerkowe wróciły do normy.

Dziennikarz:

Jedno pytanie, ostatnie, czy twój ojciec wcześniej znał ks. Jana Merliniego?

Feliciano:

Ojciec nie znał ks. Jana. Tak naprawdę nikt z nas go nie znał. Dlatego mama, kiedy otrzymała ten mały obrazek, przeczytała Krew Chrystusa i pomyślała o świętym Kasprze del Bufalo, którego znał również ojciec. Zobaczyła czcigodnego Merliniego i powiedziała, mówię to w dialekcie: „e chist gadda fa”.

Był to moment początkowego sceptycyzmu, spodziewał się św. Kaspra, a zobaczył czcigodnego człowieka, którego nie znał i krótko mówiąc, miał ten moment sceptycyzmu.

Dziennikarz:

To gość drugiej kategorii.

Feliciano:

Nie chciałem tego mówić, ale dokładnie to samo powiedziała mama.

Dziennikarz:

Z serii B przechodzi się również do serii A i dziś nadszedł ten czas.

Feliciano:

I najwyraźniej tak, mimo to mama umieściła obrazek pod poduszką i to, co ci powiedziałam, wydarzyło się w kolejnych chwilach.

Dziennikarz:

Zadałem ci to pytanie, ponieważ siostra Nicla ujawniła jakiś czas temu, że twój ojciec opisał ks. Jana Merliniego, zapoznał się z nim, nie znając go wcześniej. Więc przyszedł do jego łóżka lub śnił o nim, w takich przypadkach nie jest łatwo wyznaczyć granicę, ale w jakiś sposób widział ks. Jana Merliniego, opisał go, nigdy go nie znając.

Feliciano:

Tak, to się stało, ja też to wiem. Ojciec powiedział, że widział postać dobrze przypominającą ks. Jana Merliniego, której nie znał. Opisał jak wygląda ks. Jan, to prawda.

Dziennikarz:

Dziękuję panu inżynierowi za świadectwo. Przechodzimy do reżyserki na krótką przerwę reklamową. Wkrótce będziemy kontynuować transmisję na żywo.

Msza rozpocznie się o godz. 11.00, ale wkrótce lepiej opiszemy postać przyszłego Błogosławionego. Do zobaczenia wkrótce.

Wywiady przeprowadzone przez dziennikarza z telewizji San Gaspare TV, przed Mszą Świętą Beatyfikacyjną ks. Jana Merliniego CPPS, dnia 12.01.2015.

Nagranie (od 7 minuty 58 sekund): https://youtu.be/GkkDeqV8ims?t=478